Z kronikarskiego obowiązku zaglądam jak co tydzień w szklaną kulę Excela i widzę tam trzy nieco bardziej ciekawe dane. Po pierwsze, średnia dobowa liczba zgonów spadła z 323 do 294 osób, ale wciąż utrzymuje się na bardzo wysokim poziomie. Co prawda nie mamy jeszcze pełnych danych o zgonach za drugi tydzień 2021 roku (11-18.01), ale patrząc nawet na liczbę zgonów COVIDowych prawdopodobnie wciąż jesteśmy powyżej 10 tys., czyli na poziomach praktycznie niespotykanych przed pandemią, o czym pisałem już zresztą przed tygodniem. I nieustannie nie jest to medialny temat, podobnie jak ponad 70 tys. ponadprzeciętnych zgonów w 2020 roku. A, Eurostat zaktualizował dane dla wielu krajów za ubiegły rok i z dużą dozą prawdopodobieństwo można stwierdzić, że jeśli idzie o liczbę zgonów na 100 tys. mieszkańców, zamkniemy rok 2020 na drugim miejscu, za Bułgarią. Nie widzę innego wyjaśnienia niż zmęczenie epidemią i psychologiczny efekt wyparcia – jeśli śmierć nie dotknęła kogoś z rodziny lub kręgu znajomych, wolimy udawać, że problemu nie ma. A jeśli jest, to raczej w czasie przeszłym.
W poszukiwaniu nowej normalności (odc. 20)
W poszukiwaniu nowej normalności (odc. 20)
W poszukiwaniu nowej normalności (odc. 20)
Z kronikarskiego obowiązku zaglądam jak co tydzień w szklaną kulę Excela i widzę tam trzy nieco bardziej ciekawe dane. Po pierwsze, średnia dobowa liczba zgonów spadła z 323 do 294 osób, ale wciąż utrzymuje się na bardzo wysokim poziomie. Co prawda nie mamy jeszcze pełnych danych o zgonach za drugi tydzień 2021 roku (11-18.01), ale patrząc nawet na liczbę zgonów COVIDowych prawdopodobnie wciąż jesteśmy powyżej 10 tys., czyli na poziomach praktycznie niespotykanych przed pandemią, o czym pisałem już zresztą przed tygodniem. I nieustannie nie jest to medialny temat, podobnie jak ponad 70 tys. ponadprzeciętnych zgonów w 2020 roku. A, Eurostat zaktualizował dane dla wielu krajów za ubiegły rok i z dużą dozą prawdopodobieństwo można stwierdzić, że jeśli idzie o liczbę zgonów na 100 tys. mieszkańców, zamkniemy rok 2020 na drugim miejscu, za Bułgarią. Nie widzę innego wyjaśnienia niż zmęczenie epidemią i psychologiczny efekt wyparcia – jeśli śmierć nie dotknęła kogoś z rodziny lub kręgu znajomych, wolimy udawać, że problemu nie ma. A jeśli jest, to raczej w czasie przeszłym.