W poszukiwaniu nowej normalności (odc. 14)
Z kronikarskiego obowiązku… dziś będzie nieco inaczej niż zwykle, z dwóch powodów. Po pierwsze, sygnalizowaliście, że te liczby Was już męczą. Po drugie, i to chyba ważniejszy powód, oficjalne dane podawane przez Ministerstwo Zdrowia są w tygodnia na tydzień coraz mniej wiarygodne, albo inaczej – coraz mniej przystają do rzeczywistości. W sieci pojawiło się już kilka opracowań wskazujących, że np. dane dotyczące dobowej liczby zarażonych nie są zgodne z tzw. rozkładem Benforda, podczas gdy dane o zgonach już z takim rozkładem są zgodne (dla chętnych link w komentarzu – dzięki Michał Możdżeń), albo modele prognostyczne bazujące na licznie raportowanych przypadków (np. tworzony przez grupę MOCOS na Uniwersytecie Wrocławskim) po wprowadzeniu nowych, oficjalnych danych zaczynają się wysypywać (a powinno być dokładnie odwrotnie).
Jedyny zatem wskaźnik, który cokolwiek mówi nam o realnej skali epidemii, to liczba zgonów, i to nie tylko oficjalna liczba ofiar COVID-19 raportowana przez MZ (tu jest przestrzeń do manipulacji, o czym za chwilę), ale liczba wszystkich zgonów, bazująca na danych z urzędów stanu cywilnego o liczbie wydanych aktów zgonu.
No i co wynika z tej analizy wydanych aktów zgonu? Pisałem przed tygodniem, że w 45 tygodniu (2-8.11) zanotowaliśmy wzrost o 118% w stosunku do przeciętnej liczby zgonów dla lat 2010-2019, a w kolejnym 46 tygodniu (9-15.11) o niecałe 110%. Mamy już dane za 47 tydzień (16-22.11) – zgodnie z tym, co chałupniczo prognozowałem, widać powolny spadek (14 691 zgonów, wzrost o 95,5%). Ale to wciąż prawie dwukrotnie więcej niż norma dla ostatniej dekady. Ta różnica tylko od początku października to ponad 40 tys. osób. Zważywszy, że w ostatnim dwóch tygodniach prawdopodobnie zanotowaliśmy łącznie o jakieś 12-13 tys. zgonów więcej niż zwykle, i doliczymy ofiary COVID-19 sprzed października, wyjdzie nam, że ofiar pandemii (bezpośrednich i pośrednich) mamy już w Polsce 60 tys. Do końca roku będzie ich ok. 80 tys. Prognozy ekspertów z MIM UW mówią o 125 tys. zgonów spowodowanych COVID-19 do końca marca.
Szczerze – jestem w absolutnym szoku, że temat ten jakoś kompletnie umyka nam w debacie medialnej. W środę miałem okazję moderować panel z rektorami uczelni z Wiednia i Rzymu (jeszcze raz dziękuję Arkadiusz Radwan za zaproszenie – link dla chętnych w komentarzu), i wicerektor Uniwersytetu Sapienza ponad pół roku po tamtych wydarzeniach wspominał wiosenną traumę związaną ze śmiercią, która wdarła się do włoskich domów. Wiosną żyliśmy obrazkami z Lombardii, a głównym przesłaniem rządu było „uniknięcie drugiej Lombardii”. Kilkanaście dni temu przeskoczyliśmy Włochów w statystyce opisującej liczbę zgonów na milion mieszkańców. Powtórzę – mamy relatywnie więcej ofiar niż Lombardia w marcu i kwietniu. I co? I nic. Cisza. Dla mnie to jednak niewiarygodne.
Zwykle polecałem rzeczy wypracowane przez kolegów z uczelni, dziś chciałbym pochwalić się tym, co zrobili koledzy z Klub Jagielloński. Na podstawie danych Eurostatu o liczbie zgonów na milion mieszkańców (w porównaniu do średniej z lat 2015-2019) stworzyli interaktywny wykres, który pokazuje, które państwo w Europie zostało najmocniej dotknięte pandemią (czyli zanotowało najwięcej „ponadprzeciętnych” zgonów na milion mieszkańców). Bazując na danych z 47 tygodnia 2020 roku Polska zajmuje … drugie miejsce ze Hiszpanią. Pudło zamyka Belgia (najprawdopodobniej, czekamy na dane za 47 tydzień). Patrząc jednak na trend można zaryzykować hipotezę, że już za dwa, najpóźniej trzy tygodnie wskoczymy na pierwsze miejsce.
Uwaga, uwaga. Zamkniemy 2020 rok prawdopodobnie jako kraj najmocniej dotknięty pandemią koronawirusa w Unii Europejskiej. Jeśli na początku epidemii wiosną powszechna była teza, że najlepszą miarą tego, jak państwa poradzą sobie z koronawirusem, będzie liczba dodatkowych zgonów po upływie roku, to trzeba sobie powiedzieć, że Polska jako państwo poradziła sobie najgorzej w całej UE. Myślę, że to powinno jednak nieco ostudzić politykę komunikacyjną rządu, według której Polska jest gdzieś w środku europejskiej stawki, jeśli idzie o liczbę zgonów. Tak jest tylko wtedy, kiedy weźmiemy zgony zaklasyfikowane oficjalnie jako COVIDowe. Wiemy jednak, o czym pisałem już kilkukrotnie, że u nas ta klasyfikacja zgonów pozostawia bardzo wiele do życzenia.
Niestety nie spodziewałbym się szybkiej poprawy i zmiany trendu. Model ICM UW (link) dość trafnie prognozuje liczbę zdiagnozowanych przypadków, ale przeszacowuje o 100% liczbę osób wymagających hospitalizacji/intensywnej opieki medycznej. Oczywiście model może się mylić, ale bardziej przekonuje mnie teza, że opieki szpitalnej faktyczne potrzebuje dziś nie 20 tysięcy, a 40 tysięcy pacjentów (czyli tyle, ile oficjalnie mamy łóżek). Co ciekawe, ta oficjalna liczba pacjentów od kilkunastu dni zatrzymała się mniej więcej na 21-22 tys. osób, mimo spadku liczby aktywnych przypadków o 20% (!), co zdaje się sugerować, że w miejsce umarłych/ozdrowieńców wskakują Ci, którzy nie załapali się w „pierwszej rundzie”, oczywiście o ile zdążą. To moje „zdawanie się” potwierdzają opowieści Paweł Reszka o „potiomkinowskich łóżkach” (znajdziecie na jego profilu FB). W efekcie dopiero kiedy liczba hospitalizowanych zacznie spadać wyraźnie poniżej tych ok. 20 tys. „realnych” łóżek, będzie można spodziewać się wyraźniejszego spadku liczby zgonów. Ale to zgodnie z modelem ICM UW nastąpi dopiero pod koniec grudnia. Oczywiście są w Polsce regiony, gdzie te luzy w szpitalach zaczynają się pojawiać od kilkunastu dni, tak z relacji znajomych wygląda sytuacja choćby w części małopolskich szpitali. Ale u nas szczyt fali epidemicznej przetoczył się pod koniec października, a są takie miejsca w kraju, gdzie przechodził dopiero w ostatnich dniach.
To wszystko ma kolosalne znaczenie z perspektywy szczepionki, która zgodnie z deklaracjami MZ będzie dostępna dla 22,5 milionów Polaków. Miałem dziś pisać i o samej szczepionce, i o strategii szczepień, ale zostawię to na przyszły odcinek. Chciałbym bowiem, aby dziś zostało z Wami główne przesłanie – pandemia COVID-19 do Wielkanocy „zabierze” nam miasto wielkości Gorzowa Wielkopolskiego albo Opola.
To nie będą Wesołe Święta Bożego Narodzenia.
https://infogram.com/untitled-1h7v4pwwngwd86k
https://www.wykop.pl/artykul/5830321/liczba-zachorowan-na-covid-w-polsce-nie-jest-zbiezna-z-rozkladem-benforda/?fbclid=IwAR2ZVl1WXRyEQlqA0o_3yzbdXLxWxBp42ttq9AHU8fRdWXEet7NSWTauYzA
https://www.facebook.com/PANinWien/videos/432110734850618